poniedziałek, 5 listopada 2012

Wiesbaden.

Wiesbaden oczywiście nie może równać się z Mainz ;), ale też było całkiem przyjemne. Minus tłumy rosyjskich turystów na zorganizowanych wycieczkach, przewalających się tabunami przez zabytkową część miasta. No i to, że nie bardzo przepadam za takimi kurortami. ;)

 Dworzec Główny w Wiesbaden (który nie wydał mi się szczególny, ale został wypisany na liście zabytków na stronie internetowej miasta skierowanej do turystów)...
 ... i przejście podziemne pod nim z szaloną instalacją świetlną. xD
Skwer przed dworcem...
 ... gdzie znalazłam Wrocław pośród miast partnerskich Wiesbaden. :) Obok ładna kamienica, którą widziałam w dalszej części wycieczki.
 Pierwsze "Achtung", które zobaczyłam w Niemczech! Wiedziałam, że nikt mi nie uwierzy, więc zrobiłam zdjęcie. ;)
 Bonifatiuskirche z zewnątrz...
 ... i wewnątrz.
 Im dalej od Berlina, tym mniej budek z kiełbaskami. Ale w Wiesbaden jedna się znalazła. ;)
Dobry domofon nie jest zły. Chyba działał. ;)
 "Żadnych reklam i darmowych gazet!", a ze środka wychylają się... ;)
 Polski akcent w Wiesbaden. Tylko nie mam pojęcia czemu pani Maria trzymała w swoim salonie dwa nowe okna oparte o ścianę przy wejściu...
Powiew egzotyki w Wiesbaden (a znalazłam tam nie tylko ten jeden!). "Dywany orientalne. Największy dom dywanów w Wiesbaden rozlokowany na 4 piętrach. Pozdrowienia z Dachu Świata". ;)))
Odbicie w szybach jednej z kamienic.
 Wiesbaden to miejscowość uzdrowiskowa, więc sporo było tam różnych will. Poniżej jedna ze słynniejszych, czyli Willa Clementine, w której obecnie mieści się Dom Literatury.
 A zaraz obok niej znajduje się zabytkowy kościół zwany "angielskim". Kiedy podeszłam bliżej, dowiedziałam się dlaczego. Z wnętrza dobiegała głośna muzyka, a przed drzwiami i w środku tłoczyli się sami czarnoskórzy ludzie - prawdopodobnie baptyści, którzy wyemigrowali do Niemiec.
 W tej okolicy miałam okazję zobaczyć dwa ciekawe autobusy. Pierwszy - "Pana/Pani nowe miejsce pracy: 18", czyli reklama na autobusie zachęcająca do zostania kierowcą takiego pojazdu...
 ... i drugi, czyli coś na kształt niemieckiego ogórka. ;)
Marktplatz z ratuszem i namiotem cyrkowym, gdzie odbywały się jakieś targi dla młodzieży.
 Ratusz w zbliżeniu.
Interesująca rzeźbodoniczka i drzwi w okolicy rynku. ;)
 Marienkirche...
 ... w którego wnętrzu natknęłam się na koncert jakiegoś chóru i wysłuchałam pięknego wykonania jednego z sonetów Szekspira.
 Marienkirche w odbiciu w oknach Hessischer Landtag, czyli lokalnego parlamentu.
 Schlossplatz.
 Urocza skrzynka na listy tamże - trochę zboczenie zawodowe. ;)
Dom zdrojowy w Wiesbaden (chociaż mnie się bardziej kojarzy z kurami, bo niemiecka nazwa brzmi "Kurhaus" xD)...
 ... i fontanna przed nim.
 Najfajniejsze zejście do parkingu podziemnego, jakie w życiu widziałam. Szkoda, że nie wszystkim podobało się tak jak mnie i ktoś wybił jedną z szyb.
 Teatr Narodowy (w sensie Teatr Narodowy Hesyjski. Podział na landy wprowadza jednak trochę zamieszania dla ludzi nieprzyzwyczajonych do systemu federalnego...) od tyłu...
 ... i od frontu.
 Zabawny parking, gdzieś w okolicy teatru.
 A na koniec - dziwna kamienica. W niszach balkonowych (czego na zdjęciu zbyt dobrze nie widać) były wymalowane jeszcze jakieś tajemnicze znaki...


Translation

After Mainz I went to Wiesbaden, which used to be and still is a health resort. I took a stroll in the city centre and quite enjoyed it thanks to making a few funny discoveries. :)