czwartek, 28 marca 2013

Wismar - der zweite Teil.

Po jakimś czasie Dajanie zrobiło się zimno i postanowiła napić się czegoś ciepłego w jednej z licznych wismarskich kawiarni. Dzięki temu miałyśmy okazję obserwować typowych gości w tradycyjnej niemieckiej Café - emerytów przychodzących na kawę i ciasto, czy rodziny jedzące tam śniadanie. Do herbaty Dajany jednak (mimo że zamówiłam dzbanuszek) dano nam tylko jedną filiżankę, więc zdecydowałam, że zamiast prosić o drugą, pójdę się po prostu jeszcze gdzieś przejść - tak powstała reszta zdjęć miasta. Potem ruszyłyśmy nad morze i oczywiście kupiłyśmy sobie po Fischbroetchen (zamówiłam jedną, a dali mi cztery, na szczęście udało mi się z tego jakoś wykaraskać xD). Jeśli kiedykolwiek będziecie nad niemieckim wybrzeżem, to pamiętajcie, że musicie ich spróbować. Pychota! :)

 ("Kto chce zubożeć i nie wie jak, niech kupuje stare domy i je odbudowuje.")
("Handel produktami kolonialnymi - Wilhelm Kofahl.")
Jedyną rzeczą, która nie podobała mi się w Wismarze był ten tandetny bazar na samym środku rynku. ;/
 ("A dziś?" A na plakatach: "jarmark wielkanocny")