piątek, 16 sierpnia 2013

Münster.

Moim pierwszym przystankiem podczas ostatniego dnia mojej ostatniej wycieczki po Niemczech było Münster. Oczywiście, los mi sprzyjał (ekhem, ekhem) i tak ważki dzień nie mógł się obejść bez anomalii pogodowej - podobno był to najcieplejszy dzień w roku w Niemczech. W związku z tym opracowałam specjalną nową metodę na zwiedzanie Münster - od plamy cienia do plamy cienia. ;) W zeszłym roku w Gdańsku też było gorąco, więc cieszę się, że tym razem chociaż mam krótkie spodenki, bo wtedy przeszłam przez prawdziwe piekło w dżinsach. ;) W Münster dość mi się spodobało (widziałam w katedrze panią z lornetką wpatrującą się w sklepienie i robiącą notatki! ;) ), tylko okropnie działały mi na nerwy wycieczki szkolne złożone z dzieciaków, które zupełnie nie umiały się zachować w świątyniach. Bo wiecie - Münster to miasto kościołów. ;)

Tak to właśnie wyglądało.
Picassoplatz - patrząc przez okna z wyższych pięter okolicznych budynków można dostrzec na bruku jego twarz. ;)