niedziela, 2 marca 2014

Londyn. Dzień 1.

Po nocnych przygodach (z powodu sztormu na Kanale La Manche nie mogliśmy przepłynąć promem z Francji do Wielkiej Brytanii, wobec czego jechaliśmy podziemnym pociągiem i - uwaga, uwaga - i Francuzi, i Brytyjczycy sprawdzali nasze dokumenty na granicy. Halo, Schengen? Tu możecie sobie przeczytać (pierwszy i ostatni akapit starczą ;) ), jak to się "Brytole" z tego tłumaczą, a ja zostawię to bez komentarza) dotarłyśmy do Londynu godzinę szybciej niż planowano, mimo że na początku groziło nam spore opóźnienie, więc posiedziałyśmy trochę na Victoria Coach Station, obserwując podróżnych. Gdyby ktoś z was również planował coś takiego w przyszłości, polecam przejście z hali przyjazdów do hali odjazdów, której istnienie my odkryłyśmy dopiero wracając do Paryża, a w której jest dużo więcej krzesełek do siedzenia. ;) Stamtąd ruszyłyśmy w miasto - zaczęłyśmy od Pałacu Buckingham i okolic parlamentu, aż dotarłyśmy na Trafalgar Square, gdzie zrobiłyśmy dłuższą przerwę, bo robiłam sesję zdjęciową wielkiemu niebieskiemu kurczakowi stojącemu na nim w ramach "Fourth Plinth Project", o którym robiłam prezentację na zajęcia (odbyła się ona w zeszłą środę i okazała się - mówiąc nieskromnie - sporym sukcesem ;) ). Dalej udałyśmy się do M&M's World (dziki tłum!) i Chinatown, a ostatecznie dotarłyśmy do British Museum, które okazało się sporym rozczarowaniem. Wstęp jest co prawda darmowy, ale szatnia płatna (i to sporo), a do tego mnóóóóóóstwo ludzi, więc poszłam tylko obejrzeć mumie i szybko się stamtąd zmyłyśmy. Przeszłyśmy się jeszcze po Soho, zahaczyłyśmy o Hamley's, skąd znów szybko przegnał nas tłum kupujących, i udałyśmy się do metra na Picadilly Circus, skąd pojechałyśmy do zachodniej części miasta, gdzie mieścił się nasz hostel. A tam? Niespodzianka! Polskie delikatesy "Mleczko" (dwa domy dalej miały też konkurencję w postaci delikatesów "Bartek" :D) - od razu poczułam się jak w domu. I było gdzie kupić chleb, bo zaiste powiadam wam, plotki o beznadziejnym jedzeniu w Wielkiej Brytanii nie są przesadzone - chleba nie-tostowego praktycznie nie da się dostać, a jeśli jakimś cudem się uda, to i tak nie ma co na niego położyć, bo ani sera, ani żadnych twarożkowych smarowideł na kanapki w przeciętnych supermarketach nie uświadczysz.

Pałac Buckingham, Parliament Square, Trafalgar Square i droga między nimi, czyli zwiedzanie Westminsteru. :)
M&M's World.
 Chinatown.
 Po drodze do...
 ... British Museum.
 Soho.
Hamley's.
Picadilly Circus.
 I na koniec - "Mleczko"! :D