wtorek, 23 grudnia 2014

Helsinki.

O barbarzyńsko wczesnej porze wychodzę z hostelu, którego chyba jedyną zaletą było położenie, bo znajdował się bardzo blisko portu, gdzie miałam wsiąść na prom do Helsinek. Akurat wschodziło słońce, więc widoki nad wodą były niesamowite, a Tallin wyglądał tak ładnie, że aż żal było go opuszczać. Z drugiej strony byłam nieźle podekscytowana myślą o Finlandii. :)

Sam rejs okazał się odrobinę surrealistycznym przeżyciem, bo prom pełen był Finów trzymających się kurczowo swoich krat taniego estońskiego piwa i pilnujących, żeby butelki taniej wódki nie powypadały im z powypychanych kieszeni oraz jednocześnie rozkoszujących się swoim ostatnim tanim drinkiem... przed kolejnym rejsem do Estonii w ramach alkoturystyki. ;) Żeby nie musieć na to patrzeć, prawie cały czas spędziłam na tarasie widokowym oraz... na korytarzu na 9. piętrze, gdzie udało mi się zlokalizować gniazdko, żeby podładować baterię w aparacie. ;) Piękna pogoda poranna niestety nie dotarła na drugą stronę Morza Bałtyckiego - w pewnym momencie wpłynęliśmy w chmury i zaczęłam się martwić, czy mojej wizyty w Helsinkach nie zepsuje deszcz (uwaga, spoiler: nie padało xD). Niesamowite były natomiast widoki na małe wysepki z uroczymi pojedynczymi domkami, którymi usiane było wybrzeże po stronie fińskiej. W końcu dobiliśmy do brzegu, zeszłam z promu i drogą znaczoną pustymi puszkami po piwie oraz piersiówkami po wódce dotarłam do centrum Helsinek, żeby... wziąć udział we Free Walking Tour, oczywiście. :)

Tutaj następuje moment, w którym wychwalam tę wycieczkę pod niebiosa. No bo umówmy się - Helsinki to nie jest przesadnie ciekawe miasto i nie ma tam za wiele do zobaczenia... a przynajmniej jeśli się nie wie, gdzie pójść. Nasza przewodniczka oprowadziła nas więc po miejscach typowych (plac Senacki i katedra prawosławna) oraz nietypowych (stare więzienie przerobione na hotel albo kaplica ciszy), opowiadając po drodze mnóstwo ciekawych rzeczy. Było to zdecydowanie jedno z lepszych oprowadzań, w jakich kiedykolwiek brałam udział, jeśli nie najlepsze. Czapki z głów!

Potem powłóczyłam się jeszcze trochę po Helsinkach sama - był cmentarz i morze, które wcale nie wyglądało jak morze, bo w zatoce. A wieczorem... wieczorem udałam się fińskim odpowiednikiem Polskiego Busa w dalszą drogę. :)

Poranny Tallin.









Pierwszy widok na Finlandię.






Najważniejsze to być przygotowanym na wszystko. ;)

Helsinki.





Hotel Manta to bardzo ciekawy projekt artystyczny japońskiego artysty Tatzu Nishiego. Dookoła syrenki będącej symbolem Helsinek wybudował pokój hotelowy. W ciągu dnia można było go zwiedzać, a na noc -  wynająć.

Był też i protest w sprawie Ukrainy.

Plac Senacki...


... gdzie zaczęliśmy naszą Free Walking Tour. :)








Dzielnica secesyjna, czyli jedno z miejsc, których by nie odwiedziła, gdyby nie wycieczka. A było warto!






Wspomniane wyżej więzienie przerobione na hotel. :)




Bajerancka darmowa publiczna toaleta w ratuszu. ;)

Hotel Manta z innej strony...

... i dalsze zwiedzanie.






Kaplica ciszy.









Plaża.





No i wreszcie w drodze do...





... Onnibusa. :D