czwartek, 30 kwietnia 2015

Groningen.

Do Groningen przyjechałyśmy blablacarem, a potem znalazłyśmy uroczą kamienicę nad kanałem, gdzie mieszkała dziewczyna ze Szwecji, która zgodziła się nas przenocować po moim ogłoszeniu na grupie EVS-Couchsurfing. Byłyśmy pierwszymi gośćmi w mieszkaniu, które od niedawna wynajmuje ze swoim chłopakiem i nieźle się musiałyśmy nagadać, bo oboje byli raczej małomówni. Następnego dnia w siąpiącym deszczu pospacerowałyśmy trochę po mieście, ale niestety okazało się, że za wiele do zobaczenia tam nie ma. Widać było głównie rowerzystów i sieciowe sklepy, więc dość szybko nam się to znudziło. Potem wsiadłyśmy w autobus i ruszyłyśmy na lotnisko. A w Gdańsku czekała nas niespodzianka: dzięki korzystnym wiatrom samolot wylądował 45 minut przed planowaną godziną przylotu. :D