środa, 30 grudnia 2015

Cobh (An Cóbh).

Jadąc do Cobh, nie miałam wielkich oczekiwań. Namówiła mnie koleżanka, która akurat zwiedzała Irlandię i w sumie pojechałam tam tylko po to, żeby spędzić z nią czas, bo w tym momencie mojego pobytu na Zielonej Wyspie wiedziałam już, czego można się (nie) spodziewać po tamtejszych miastach. Zgodnie z oczekiwaniami nic fascynującego tu nie zobaczyłam, ale w sumie było fajnie. Zwiedziłyśmy katedrę, która w takiej niepozornej miejscowości wydaje się wyjątkowo nie na miejcu, zjadłyśmy Seafood Chowder (w Donegalu był lepszy), lody a'la gelato (mniam!) i ponabijałyśmy się z Titanic Memorial Garden.

Czyli generalnie wycieczka na plus, chociaż nie mam pojęcia, co miałabym robić w Cobh, gdybym pojechała tam sama. ;)




























poniedziałek, 28 grudnia 2015

Rose of Tralee.*

Na górze róże,
na dole bez.
Irlandia i ja
to miłość bez dna.






















* Wyjaśnienie tytułu tutaj (ang.) i tutaj (pol.).

sobota, 26 grudnia 2015

Roadtrippin' Ireland – Ring of Kerry (Mórchuaird Chiarraí).

Podróżowanie po Irlandii bez samochodu to prawdziwy koszmar. O kolei nie słyszeli tam za wiele, więc człowiek skazany jest na Bus Éireanna, który ma to do siebie, że jeździ bardzo rzadko i w wiele ciekawych miejsc nie dojeżdża.

A jednak trasa zwana Ring of Kerry jest na tyle popularna, że nawet Bus Éireann zorganizował specjalne letnie połączenie, które umożliwa jej przejechanie (raz dziennie, bo pewne rzeczy się nie zmieniają ;) ). Dlatego w dzisiejszym poście są zdjęcia zrobione prawie wyłącznie przez szybę, bo irlandzkie drogi wyglądają zwykle jak na jednej z poniższych fotek. 

Kiedy ja jechałam ze szczęką na podłodze, gapiąc się za okno, niektórzy tubylcy beznamiętnie wpatrywali się w telefony komórkowe, ani razu nie podnosząc wzroku. Najwyraźniej do piękna można przywyknąć.